Located beside the Titanic Slipways, the Harland & Wolff Drawing Offices and Hamilton Graving Dock – the very place where Titanic was designed, built and launched, Titanic Belfast tells the story of Titanic from her conception, through her construction and launch, to her maiden voyage and subsequent place in history. Discover and Book. Titanic wyruszył w swój dziewiczy rejs z Southampton w kierunku Nowego Jorku. Do katastrofy doszło już po kilku dniach podróży – w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. Transatlantyk zderzył się z górą lodową i w ciągu niecałych trzech godzin zatonął. Chociaż nie była to największa katastrofa na morzu, wokół Titanica 18. this is going to be the most accurate and historic model of the titanic on this website (or maybe in the world). ive spent countless hours looking over thousands of images to make the model historically accurate. the only half complete parts are the boat deck, and the forecastle c deck. hope you enjoy. i used a modified version of titanic The Titanic was a luxury British steamship that sank in the early hours of April 15, 1912 after striking an iceberg, leading to the deaths of more than 1,500 passengers and crew. Read about the . Spośród ponad siedmiuset ocalałych pasażerów Titanica, większość stała się popularna po katastrofie. Dziennikarze pragnęli ich relacji z przebiegu wydarzeń na wyłączność, ich wspomnienia były na wagę złota, a do ich życiorysów, nieistotne czego dokonali później, przylgnęły łatki „tych, którzy przeżyli katastrofę niezatapialnego statku”. Tragedię przeżyli również ci, którzy już byli w trakcie rejsu odnoszącymi sukcesy gwiazdami lub bogatymi celebrytami, rozpalającymi wyobraźnię gorzej urodzonych. 1. Joseph Bruce Ismay Joseph Bruce Ismay był dyrektorem linii żeglugowej White Star Line. Pomagał podczas ewakuacji kobiet i dzieci, a potem sam zajął miejsce w szalupie ratunkowej i w przeciwieństwie do kapitana Edwarda Smitha oraz Thomasa Andrewsa, który skonstruował Titanica, przeżył. Musiał później wiele razy żałować, że nie poszedł na dno ze swoim statkiem. Opinia publiczna nie darowała mu, że myślał o sobie, mimo że komisja prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy ustaliła, że ratował swoje życie, kiedy wokół nie było już nikogo, komu mógłby pomóc. Natychmiast ustąpił ze stanowiska dyrektora i do śmierci w 1937 roku wyrzucał za drzwi każdego, kto wspomniał przy nim o Titanicu. 2. Margaret „Maggie” Brown Margaret „Maggie” Brown o przydomku Niezatapialna Molly była tak znaną postacią na pokładzie Titanica, że została nawet uwieczniona w najsłynniejszym filmie o katastrofie. Pochodziła z rodziny irlandzkich emigrantów, ale wyszła za bogatego Amerykanina i zrobiła karierę w Stanach Zjednoczonych jako feministka i działaczka na rzecz praw kobiet w Kolorado. Była z córką w trakcie podróży po Egipcie i Europie, kiedy dowiedziała się o poważnej chorobie syna i postanowiła natychmiast wracać do Ameryki. Podczas akcji ratunkowej brała czynny udział w umieszczaniu ludzi w szalupach, a świadkowie zapamiętali, że powstrzymała wodowanie jednej z nich, oświadczając, że zmieści się w niej więcej ludzi. Na pokładzie statku Carpathia, który uratował rozbitków, Margaret Brown została przewodniczącą Komitetu Rozbitków, a zanim dotarli do Nowego Jorku, udało jej się uzbierać ponad dziesięć tysięcy dolarów dla najbiedniejszych pasażerów Titanica. W związku z tym, że kobietom nie wolno było zeznawać w sprawie katastrofy, spisała swoje wspomnienia i opublikowała je w prasie. 3. Madeleine Astor Madeleine Astor była drugą żoną najbogatszego pasażera na pokładzie Titanica, Jana Jakuba Astora IV. Ich małżeństwo było skandalem, nie tylko ze względu na dużą różnicę wieku, ale też ze względu na głośny rozwód Astora z pierwszą żoną. Madeleine i jej mąż byli śledzeni przez dziennikarzy i fotografów, a podróż poślubna do Egiptu i Europy miała być dla nich chwilą wytchnienia od atmosfery sensacji wokół nich. Kiedy wsiadała we Francji na pokład Titanica, była w piątym miesiącu ciąży. Usłyszawszy, że statek zderzył się z górą lodową, przyjęła to spokojnie, a pasażerka trzeciej klasy wspominała, że Madeleine Astor pożyczyła jej synowi szal z futra, żeby się nie przeziębił. Kiedy panika ogarnęła wszystkich bez wyjątku, Jan Jakub Astor usiłował ratować się z żoną, powołując się na jej stan, ale mu odmówiono. Dzieci i kobiety miały pierwszeństwo. Milioner nie zdołał się uratować, a Madeleine Astor wróciła do Nowego Jorku, gdzie w sierpniu tego samego roku urodziła syna Jana Jakuba Astora IV. 4. Karl Olof Jansson Karl Olof Jansson był członkiem szwedzkiego stowarzyszenia Partii Pracy. Jego brat wyjechał ze Szwecji do Stanów Zjednoczonych na początku dwudziestego wieku, a później nakłonił go, by do niego dołączył. Karl Olof Jansson kupił bilety w Kopenhadze i postanowił dostać się do Ameryki, płynąc na pokładzie Titanica z Anglii. Kiedy doszło do kolizji, Jansson wybiegł ze swojej kabiny, żeby zorientować się, co się stało. Wytłumaczono mu, że statek zderzył się z górą lodową, ale nie mógł w to uwierzyć, bo nic na to nie wskazywało. Na wszelki wypadek postanowił jednak wrócić do swojej kabiny, by cieplej się ubrać. Kiedy do niej wszedł, zauważył, że zbiera się w niej coraz więcej wody. Udało mu się uratować, choć ze smutkiem przyznawał potem, że nie myślał o nikim, tylko o sobie, i że był uczestnikiem zażartej walki o przetrwanie, co nie było dla niego powodem do dumy. 5. Lucy Christiana, Lady Duff-Gordon Lucy Christiana, Lady Duff-Gordon była jedną z najpopularniejszych projektantek mody w Anglii. Dzięki niej popularne stały się nowe gorsety dla kobiet, które pozwalały im na większą swobodę ruchów. Lady Duff-Gordon była również prekursorką współczesnych pokazów mody. Projektantka płynęła do Stanów Zjednoczonych w celach służbowych, a podczas ewakuacji trafiła do pierwszej szalupy. Jej uwaga skierowana do sekretarki, że ta straciła w katastrofie swoją piękną koszulę nocną rozgniewała mężczyznę, który stracił wtedy wszystko. Wówczas mąż Lucy Christiny zaproponował kilku mężczyznom w szalupie równowartość dzisiejszych pięciuset dolarów na odkupienie straconych rzeczy. Fakt, że w szalupie byli mężczyźni, a nie same kobiety i dzieci, a także beztroska postawa projektantki, ściągnęły na parę falę krytyki. Później utrzymywała, że ze względu na chorobę morską nie zapamiętała żadnej wymiany zdań ani okoliczności ewakuacji. Trzy lata później uniknęła kolejnej morskiej katastrofy, kiedy ze względu na zły stan zdrowia odwołała swoją podróż Lusitanią, która została storpedowana przez niemiecką łódź podwodną. 6. Violet Jessop Violet Jessop urodziła się pod koniec dziewiętnastego wieku w irlandzkiej rodzinie w Argentynie. Jakiś czas później wszyscy przeprowadzili się do Anglii, a Violet została stewardessą na statku Orinoco. Wkrótce miała zasłynąć jako osoba, która przeżyła katastrofy wszystkich trzech statków z grupy Olympic. W 1910 roku pracowała na pokładzie statku Olympic, kiedy ten zderzył się z krążownikiem. Szkody nie były jednak wielkie, a Olympic po dwóch latach wrócił na szerokie wody. Kiedy trafiła na pokład Titanica miała dwadzieścia cztery lata i w noc tragedii rozkazano jej pomagać ludziom, którzy nie rozumieli instrukcji dotyczących ewakuacji. Violet wspominała później jak trafiła do szalupy z czyimś dzieckiem i obserwowała z daleka, jak statek pęka na pół i tonie. Na pokładzie Carpathii odnalazła ją zszokowana matka dziecka, która bez słowa wyrwała je z rąk Violet i uciekła. Podczas pierwszej wojny światowej Britannic został przekształcony w statek szpitalny, a 21 listopada 1916 roku wpłynął na minę. Podczas akcji ratunkowej sanitariuszka, Violet Jessop, doznała pęknięcia czaszki, ale pomogli jej inni rozbitkowie. Po wojnie nadal pracowała jako stewardessa i sanitariuszka na statkach linii White Star Line. 7. Charles Herbert Lightoller Charles Herbert Lightoller był drugim oficerem na pokładzie Titanica. W 1888 roku rozpoczął pracę na morzu jako praktykant, a siedem lat później zrezygnował z żaglowców na rzecz statków parowych. Kiedy ewakuowano Titanica dbał o to, by ratować przede wszystkim kobiety i dzieci. Był najstarszym członkiem załogi, który przeżył dryfując na przewróconej szalupie. 8. Frederick Fleet Frederick Fleet wychowywał się w sierocińcach i rodzinach zastępczych. Miał dwanaście lat, kiedy rozpoczął pracę na morzu, a po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji przez cztery lata pracował jako obserwator na pokładzie Olympica. Kiedy zameldował się na pokładzie Titanica, miał dwadzieścia pięć lat. To on oraz Reginald Lee pełnili służbę w bocianim gnieździe i pierwsi zauważyli, że Titanic płynie na górę lodową. Został przydzielony do obsługi szalupy ratunkowej i dlatego przeżył. Jego współpracownik, Reginald Lee, zmarł rok po katastrofie wskutek zapalenia płuc, którego nabawił się podczas ewakuacji. Frederick Fleet pracował później na Olympicu, ale jako pracownik załogi zatopionego Titanica, cieszył się złą sławą i zaczął pracować dla innej linii żeglugowej. W latach sześćdziesiątych popełnił samobójstwo po śmierci swojej żony. 9. Harold Sydney Bride Harold Sydney Bride był młodszym radiooficerem na Titanicu. Do jego obowiązków należało wysyłanie depeszy pasażerów, a także odbieranie ostrzeżeń od innych statków. Jego propozycją było, aby po kolizji wysyłać w eter nowy kod SOS, co uczyniono po raz drugi w historii. Został zwolniony z obowiązków chwilę przed zatonięciem statku i pomagał przy opuszczaniu szalupy, która przewróciła się do góry dnem. Stała się jednak ratunkiem dla piętnastu osób, w tym dla Harolda Bride’a, który doczekał na niej pomocy. 10. Joseph Groves Boxhall Joseph Groves Boxhall był czwartym oficerem Titanica. Pochodził z rodziny o marynarskiej tradycji i nie wyobrażał sobie innego życia. Do zderzenia z górą lodową doszło, kiedy Boxhall przygotowywał sobie herbatę. Natychmiast poproszono go o oszacowanie strat, ale na początku żadnych nie zauważył. Dopiero po chwili w środku pojawiła się woda. Podczas śledztwa jego zeznania wywołały lawinę domysłów, ponieważ przyznał, że widział duży statek, który nie pomógł rozbitkom, mimo że był blisko. Zgodnie z jego wolą, po śmierci, rodzina wysypała jego prochy do oceanu w miejscu, gdzie zatonął Titanic.­­ 02:21 Czy zawierając umowę z jakąś firmą, rozpoczynając z nią współpracę, zastanawiałeś się, czy i jak będzie wyglądała za 174 lata, w 2196 roku? Nie wiadomo, czy 174 lata temu, gdy w 1848 roku w Londynie ruszało towarzystwo ubezpieczeniowe Prudential, jego twórcy rozmyślali o 2022 r. Jedno jest jednak absolutnie pewne - na takich przykładach w niezwykły sposób widać, jak losy biznesów przeplatają się z losami świata. Ale to także dowód, że mimo upływu dekad i wieków, są też w historii sprawy niezmienne. Był rok 1848. Podręczniki historii po latach będą go wspominały z Wiosny Ludów w Europie czy początków gorączki złota w Kalifornii. Raczej nie przeczytamy w nich natomiast o tym, co wydarzyło się 30 maja tamtego roku w Londynie, choć rozpoczęła się wówczas także inna historia, która została na stale wpleciona w losy świata. Tego dnia w domu nr 12 przy Hatton Garden założono Prudential Mutual Assurance Investment and Loan Association. "Prudential" znaczy "roztropny, rozważny" i takim właśnie osobom firma oferowała ubezpieczenia na życie. Polisa Prudential. Materiał promocyjnyPierwsi agenci ruszyli do pracy de facto jeszcze przed zakończeniem procesu rejestracji spółki. Od tego momentu biznes nabierał rozpędu, by po sześciu latach ruszyć już pełną parą. Uruchomiono wówczas dział przemysłowy i zaoferowano ubezpieczenia w przystępnej cenie dla rozwijającej się wówczas w błyskawicznym tempie – na fali rewolucji przemysłowej – klasy robotniczej. Były to tzw. penny policies, czyli „polisy pensowe" – ich składka miesięczna zaczynała się bowiem już od jednego pensa. Zespół agentów Prudentiala wyraźnie się powiększył, jeszcze nikt do tej pory nie stworzył tak rozległej sieci sprzedaży bezpośredniej. Od przedstawicieli innych firm miał ich wyróżniać etos pracy – profesjonalizm dopięty na ostatni guzik, połączony z indywidualnym podejściem do klienta. Taka strategia chyba się udała, skoro na przełomie XIX i XX wieku Prudential obsługiwał już jedną trzecią Brytyjczyków, a grono jego agentów liczyło 10 tys. osób. Agenci Prudentiala, na zdjęciu w Leeds, 1902 roku. Materiał promocyjnyCzłowiek z Pru W tym momencie historii warto przeskoczyć na chwilę w przód, aż do 1949 roku. Wtedy „rodzi" się – choć już całkiem dorosły – tzw. „Man from the Pru". To bohater kampanii Prudential – zdecydowany, doskonale przygotowany, otwarty agent ubezpieczeniowy. Do tego elegancki, w idealnie skrojonym garniturze, dzierżący w dłoni skórzaną aktówkę, swój „znak firmowy". Są w niej regularnie aktualizowane instrukcje, formularze czy ulotki. Co jednak ważne, idea „Człowieka z Pru" nie była wytworem wyobraźni marketingowców. Był on bowiem wzorowany na prawdziwym agencie Fredzie Sawyerze z hrabstwa Kent. Choć w kampanii „Man from The Pru" pojawia się „dopiero" w 1949 r., uosabia on cechy i wartości, którymi firma kierowała się już od ponad stu lat. Stawiający na osobisty kontakt, często wręcz symbol „przyjaciela domu" – taki jest „Człowiek z Pru". 'Man from the Pru'. Materiał promocyjny Gdzie kluczowe wydarzenia, tam Prudential Tych poprzednich 101 lat Prudential to świetny przykład na to, że koleje biznesu i losy świata to nie dwa równoległe pasma, ale coś, co wciąż przeplata się ze sobą. Przypominają, że ważne wydarzenia mają też całe swoje wielkie tła, które może i z czasem blakną w zbiorowej pamięci, ale jednak są integralną częścią historii. Gdy w 1912 r. zatonął Titanic, już po kilku tygodniach Prudential wypłacał odszkodowania rodzinom części ofiar (324 marynarzy). Po pierwszej wojnie światowej Prudential wypłacał odszkodowania pomimo wyłączeń wojennych. Podobnie po drugiej wojnie. Wówczas firma działała już w Polsce – weszła nad Wisłę w 1927 r., przejmując pakiet kontrolny polskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego Przezorność. Zresztą międzywojnie to okres ekspansji Prudentiala także na wielu innych rynkach, np. indyjskim czy francuskim. Książeczka ubezpieczeniowa. Materiał promocyjnyJak wylicza spółka, w chwili wybuchu drugiej wojny światowej ubezpieczała w Polsce ponad 4,6 tys. osób. Po wojnie, już w latach 50., Prudential – z własnej inicjatywy – rozpoczyna proces wypłaty zobowiązań wynikających z tych polis. Mimo znacznych braków w dokumentacji ( efekt zniszczeń wojennych), do dziś zdołano uregulować zobowiązania wynikające z niemal połowy zawartych przed wojną dokumentów. Znalezienie wielu właścicieli polis czy ich spadkobierców po wojnie okazało się niemożliwe, niemniej spółka wsparła znaczącą kwotą kilka czołowych instytucji nad Wisłą, a poszukiwania trwają do dziś. Przedwojenna i wojenna historia Polski również wiąże się z Prudential, za sprawą jego siedziby. 60-metrowy wieżowiec wybudowany w latach 1931-1933 był – aż do momentu powstania Pałacu Kultury i Nauki – najwyższym budynkiem nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Usytuowany przy obecnym Placu Powstańców Warszawy (wtedy Placu Napoleona) był ówczesnym symbolem nowoczesności, jednym z nielicznych przykładów stylu art deco. Na jego dachu znajdowała się eksperymentalna stacja nadawcza telewizji, a w pierwszej transmisji udział brały ówczesne gwiazdy estrady. Co ważne, choć budynek został bardzo poważnie ostrzelany zarówno w 1939 roku, jak i w 1944 podczas Powstania Warszawskiego, nie runął. Jego stalowa konstrukcja przetrwała. Zdjęcia eksplozji w budynku po uderzeniu pocisku moździerzowego jest jednym z symboli Powstania Warszawskiego. Dziś w budynku mieści się hotel Warszawa. Budynek Prudentiala. Materiał promocyjnyPrudential po blisko 70 latach wraca do Polski Po drugiej wojnie światowej, na skutek zmian ustrojowych, Prudential nie mógł prowadzić w Polsce działalności. Firma powróciła do kraju dopiero w 2013 r. Prudential i M&G połączyły się w 1999 r., uzupełniając swoją działalność (Prudential jako filar ubezpieczeniowy, M&G inwestycyjny) i wspólnie ruszając na podbój kolejnych europejskich rynków. Po blisko dekadzie, w 2022 r., spółka wykonuje kolejny krok milowy na polskim rynku. Nazwa Prudential ustępuje miejsca nowej marce – Pru. Historia zatacza koło – związek z hasłem „Man from the Pru" jest oczywiście nieprzypadkowy. Wręcz przeciwnie – to właśnie chęć nawiązania do tego symbolu, synonimu profesjonalizmu, była jednym z głównych przesłanek dla uruchomienia marki Pru. Jest ona zresztą jak najbardziej na miejscu, bo wartości agenta – „Człowieka z Pru" – są niezmienne. To empatyczny ekspert, którego rola dalece wykracza poza oferowanie i obsługę polis. Polega raczej na byciu opiekunem domu i rodziny i aktywnym doradztwie przy zabezpieczaniu przyszłości. A jest to przecież dokładnie ta sama charakterystyka, którą musieli się wykazywać agenci ubezpieczeniowi, pukający do drzwi londyńskich domów w połowie XIX wieku. Dopiero 104 latach od tragicznej katastrofy „Titanica” poznaliśmy tę tajemnicę o tej tragedii. W jednej z szalup ratunkowych tego transatlantyku znaleziono ciała pasażerów, szukających ratunku. Teraz znamy opis tych kolekcjoner postanowił spisaną ręcznie relację wystawić na aukcję w domu aukcyjnym Henry Aldrige & Son of Devizes w do wydarzeń sprzed ponad stu lat. Zwłoki trzech mężczyzn odkryto w składanej łodzi około 360 km od miejsca, gdzie transatlantyk zatonął. Na szalupę natknął się 13 maja 1912 roku brytyjski liniowiec RMS „Oceanic”. Kapitan podpłynął do zauważonego na wodzie obiektu. Operację przez lornetki śledzili załoga i pasażerowie. Po chwili doszło do nich, że w dryfującej łodzi znajdują się pochodzącym sprzed 104 lat opisie czytamy, że nie można było ich zidentyfikować. Jedno z nich znajdowało się w stanie tak dalekiego rozkładu, że gdy marynarze próbowali je unieść, odpadły odeń ramiona. Zwłoki owinięto w płótno i po zmówionej przez załogę modlitwie spuszczono do wody. 10 tajemnic Watykanu, z których mało kto zdaje sobie sprawę.... Do opisu dołączone są trzy czarno-białe fotografie. Na jednej z nich widać jak do Atlantyku opuszcza się łódź ratunkowa z sześcioma członkami załogi RMS „Oceanic”. Druga pokazuje marynarzy wiosłujących w stronę jeszcze niezidentyfikowanego widocznego w dali obiektu. Na trzeciej widzimy dwóch marynarzy liniowca stojących w łodzi ratunkowej „Titanica”. Później zidentyfikowano ją jak „składaną łódź A”. Była to ostatnia łódź ratunkowa dostępna na już szybko nabierającym wody były trzy ofiary? Dwie to zapewne palacze [kotłowi] z maszynowni. Trzecią był 37-letni pasażer pierwszej klasy wracający do domu w Kanadzie Thomson Beattie. Jak na ironię początkowo kupił on bilet na inny statek. Jednak trzy dni przed rejsem napisał do matki, że zmienił zamiar i wraca do domu innym nowym i niezatapialnym (!) składanej szalupie znaleziono także obrączkę z wygrawerowaną na wewnętrznej stronie dedykacją „Gerdzie Edward”. Należała ona do Gerdy Lindell, która razem z mężem Edwardem emigrowała właśnie ze Szwecji. Zginęła próbując dopłynąć do małżonka, który już siedział w łodzi ratunkowej. Zmarł z powodu wyziębienia trzymając w dłoni jej obrączkę. Jego ciało rozbitkowie spuścili do wody, aby zmniejszyć ciężar zapisów dotyczących katastrofy „Titanica” wynika, że po zderzeniu z górą lodową [odnalezionej miesiąc później] łodzi nigdy z niego nie spuszczono.. Zmyło ją ze statku, gdy znikał on już pod wodą. Około 30 osób przebywających w lodowato zimnej wodzie ratując swoje życie rozpaczliwie próbowało się do niej dostać. Większość zmarła z wyziębienia. 12 przejęła na pokład inna szalupa ratunkowa. Następnie składana łódź A zaczęła swobodnie dryfować. Przypomnijmy, że do tragedii doszło w nocy 14 kwietnia 1912 Mamy tu trzy fotografie z pierwszej ręki dokumentujące odkrycie łodzi ratunkowej „Titanica”. Do tego spisany ręcznie opis pasażera RMS „Oceanic” na temat stanu ciał i przebiegu operacji dotarcia do szalupy - mówi właściciel wspominanego domu aukcyjnego Andrew wiemy, który z pasażerów RMS „Oceanic” wykonał zdjęcia i opisał całe zdarzenie. Czytamy tylko między innymi - Przepływałem Atlantyk miesiąc po katastrofie „Titanica”. W pewnym momencie podnieśliśmy z morza jedną z łodzi ratunkowych z dwoma…Nierozpoznawalne ciała pasażera w stroju wieczorowym i dwóch palaczy [kotłowych]. Gdy oficer pokładowy RMS „Oceanic” próbował podnieść jedno z ciał, od zwłok odpadły opis. „Titanic” zatonął w czasie dziewiczego rejsu z do Southampton do Nowego Jorku. Stanowił szczytowe osiągnięcie techniki i sztuki inżynieryjnej. Do dziś trwają spory o liczbę ofiar katastrofy. Zginęło ponad 1500 osób. Przeżyło 730. W szalupach ratunkowych było miejsce na ponad 1100 osób. Jednak według świadków wiele z nich było pustych. Przyczyna leżała prawdopodobnie w złej organizacji pierwszego etapu ewakuacji. Do ofiar należy zaliczyć też osoby, które w panice próbowały uciekać i zostały stratowane. A także mężczyzn, którzy próbowali dostać się do szalup przed kobietami. Załoga nie mogąc dać sobie rady z wybuchłą na pokładzie paniki zaczęła do nich strzelać. POLECAMY: Poszukiwania wraku Titanica Pierwszą koncepcję oraz zamiar odnalezienia wraku Titanica przedstawiono już pięć dni po katastrofie statku. Vincent Astor, syn multimilionera Johna Jacoba Astora - najbogatszego pasażera, jako jeden z pierwszych zadeklarował chęć rozpoczęcia poszukiwań. Chciał on przede wszystkim odnaleźć i wyłowić zaginione ciało swojego tragicznie zmarłego ojca. Rodziny najbogatszych pasażerów Titanica, którzy ponieśli śmierć w lodowatych wodach Atlantyku w tragiczną noc 15 kwietnia 1912 roku podpisały nawet kontrakt z amerykańską firmą Merritt and Chapman Derrick and Wrecking, która miała podjąć się operacji wydobycia wraku. Jednakże przedstawiciele tej firmy - jak się wkrótce okazało - stanowczo stwierdzili, że takie przedsięwzięcie nie jest możliwe do wykonania przy obecnych uwarunkowaniach technicznych. Jeszcze w 1913 roku architekt Charles Smith zaproponował, aby do wydobycia wraku Titanica użyć łodzi podwodnych wyposażonych w elektromagnesy, które rzekomo miały wydobyć na powierzchnię stalowego kolosa. Koncepcje wydobycia wraku Titanica wkrótce jednak zeszły na dalszy plan, wraz z nadejściem I i niedługo później wybuchem kolejnej, jeszcze straszliwszej II Wojny Światowej. Zainteresowanie historią Titanica oraz jego wrakiem ponownie odżyło wraz z ukazaniem się w roku 1955 książki Waltera Lorda, pt. "A Night to Remember". Trzy lata później, na bazie książki powstał pierwszy film fabularny o tym samym tytule, opowiadający o tragicznym rejsie Titanica. Wrak Titanica, podobnie jak sam statek, zarówno przed jak i po wojnie intrygował i rozpalał wyobraźnię ludzi. Zanim jeszcze udało się zlokalizować jego dokładne położenie, jak grzyby po deszczu mnożyły się rozmaite pomysły na wydobycie wraku z dna oceanu. Jedne z nich można śmiało zaliczyć do kategorii śmiesznych, a inne do nieobliczalnych czy wręcz irracjonalnych. Podczas gdy w głowach śmiałków rodziły się pomysły i dyskusje nad tym, jakim najsprytniejszym sposobem wydobyć Titanica nikt nie rozważał najważniejszego, mianowicie gdzie dokładnie znajduje się wrak? Na jakiej długości i szerokości geograficznej? Może trudno w to uwierzyć, ale przez ponad 70 lat nie udało się ustalić dokładnego miejsca spoczynku statku. Nie podjęto też żadnej próby morskiej, ukierunkowanej na podwodne poszukiwania wraku. Wielu uczonych, przedsiębiorców, ale również i zwykłych ludzi zastanawiało się i snuło własne domysły nad możliwościami wydobycia wraku. Przez lata poszukiwacze sensacji prześcigali się w pomysłach i planach, dotyczących wydobycia wraku. Jedną z ciekawych teorii przedstawił w 1966 roku Anglik Douglas Woolley. Rozważał on wydobycie Titanica przez podczepienie go specjalnymi linami i doczepienie do nich nylonowych balonów napełnionych powietrzem. W latach 70-tych XX wieku Woolley złożył firmę Seawise Salvors International i ogłosił gotowość do poszukiwania wraku statku, wydobycia go i holowania aż do Liverpoolu, gdzie miałby być odrestaurowany i przywrócony jako pływające muzeum. Wtedy jeszcze nie zdawano sobie sprawy, że wrak Titanica po przełamaniu spoczywa na dnie oceanu w dwóch częściach, w dodatku zwróconych do siebie w przeciwnym kierunku. Inny angielski przedsiębiorcą Arthur Hickey zaproponował z kolei zamrożenie Titanica tak, aby wrak mógł wypłynąć na powierzchnie niczym kostka lodu. Pojawiły się również pomysły wypełnienia wnętrza Titanica piłeczkami pingpongowymi lub 180 tysiącami ton roztopionego wosku. Nigdy jednak nie podjęto prób wykonania żadnego z tych ekstrawaganckich pomysłów. Pierwsza poważna próba W 1980 roku przeprowadzono pierwszą naukową próbę odnalezienia wraku Titanica. Sponsorem tej naukowej ekspedycji był magnat przemysłu naftowego Jack Grimm, który wcześniej sfinansował m. in. wyprawę poszukiwania potwora z Loch Ness oraz Arki Noego. Na pokładzie wynajętego statku H. J. W. Fay oprócz dowodzącego tą wyprawą Grimma znaleźli się m. in. twórca filmowy Mike Harris, geolog dr William Rayan z obserwatorium geologicznego Lamont-Doherty na uniwersytecie Columbia oraz oceanograf z instytutu Scripps, dr Fred Spiess. Za pomocą sonaru bocznego naukowcy zbadali ponad 600 mil kwadratowych dna morskiego na Północnym Atlantyku. Poszukiwania jednakże nie przyniosły żadnego rezultatu, mimo iż przedtem ten sam zespół naukowców odkrył 14 innych wraków. Rok później Grimm i Harris wypłynęli w kolejna wyprawę, tym razem na pokładzie statku Navy. Zespół naukowców przedstawił przypuszczalną pozycję wraku Titanica, ale wbrew licznym akcjom poszukiwawczym i wielu godzinom pracy sonaru, ponownie nie udało im się odnaleźć wraku statku. Również trzecia ekspedycja sfinansowana przez Grimma, która wyruszyła w lipcu 1983 roku, zakończyła się kompletnym niepowodzeniem. 1985 Francusko-Amerykańska ekspedycja Druga połowa lat 80-tych XX wieku przyniosła znaczący postęp w dziedzinie rozwoju technologii oceanicznej i badań podwodnych. Francuski Instytut oceanografii IFREMER specjalizował się w ulepszaniu i rozwijaniu technicznych możliwości sonaru podwodnego, nieocenionego urządzenia badającego dno oceanu. Latem 1985 roku, Francusko-Amerykańska naukowa wyprawa wyruszyła na dwu miesięczną ekspedycje. Celem wyprawy było odnalezienie i sfotografowanie wraku Titanica. Naukowcy wyruszyli na wyprawę statkiem Navy, wykorzystanym w poprzednich ekspedycjach. Jednostka ta otrzymała dodatkowo bezzałogową łódź podwodną, o nazwie Argo, wyposażoną w nowoczesny zestaw kamer wideo oraz specjalny wysoko kontrastowy systemem oświetlenia. Francuski zespół z oceanografem Jeanem-Louisem Michelem na czele i operatorem Jeanem Jarrym mięli zbadać obszar 400 kwadratowych mil morskich w celu zlokalizowania wraku Titanica, za pomocą sonaru zwanego 'SAR', spuszczonego 600 stóp pod powierzchnię wody. Amerykanie natomiast pod przewodnictwem dr Roberta Ballarda mięli używać do przeszukiwania głębin oceanu i robienia zdjęć wraku łodzi podwodnej Argo. Pierwszy znak Po 21 dniach nieustannego penetrowania dna oceanu, ekipie badawczej udało się przeszukać ponad 80% tzw. domyślnego obszaru, w którym mógł znajdować się wrak. Jednakże w dalszym ciągu nie natrafiono na ślad Titanica. W prawdzie posiadano namiary przypuszczalnej pozycji wraku Titanica, lecz widocznie nie były one dokładne. Niespodziewanie okrętowy magnetometr wykazał ogromną żelazną masę na dnie oceanu, ale załoga zlekceważyła to. Naukowcy borykali się z problemami natury technicznej m. in. nastąpiła zmiana statku bazy z Navy na statek Knorr, podczas gdy ten pierwszy powrócił do Francji. Wspólnymi siłami zbadano pozostałe 20% dna oceanu. Teoria rozsianych szczątków Przez dwa tygodnie, zespół francuskich i amerykańskich naukowców dokonał pomiaru znacznego obszaru dna oceanu przy pomocy m. in. amerykańskich kamer podwodnych. W poszukiwaniu wraku Titanica, Robert Ballard po raz pierwszy zastosował nową technikę badań podwodnych, opartą na idei rozsianych szczątków. 1 września 1985 roku, o godzinie 01:05 w nocy Jean-Louis Michael przeglądał zdjęcia, wykonane podwodnymi kamerami. Nagle na ekranie monitora pojawiły mu się ogromne metalowe bojlery, stalowe naczynia oraz metalowe pręty. Michale już wiedział, że w końcu natrafili na wrak Titanica. Krótko potem o godz. 2:00 w nocy wysłał innego członka załogi, aby obudzić Ballarda który spał w swojej kabinie. Cała załoga Knorra szybko zjawiła się na rufie statku i wzniosła flagę stoczni Harland and Wolff, ku pamięci Titanica i ofiar katastrofy. Podczas kolejnych dni podwodne kamery ponownie zbliżyły się do wraku Titanica i odsłaniały resztę wraku. Żurawiki, służące od opuszczania szalup na wodę wyglądały na wciąż nietknięte. Do wraku wysłano także dwu tonowy obiekt zwany ANGUS (Acoustically Navigated Geophysical Underwater Survey), wyposażony w 35 mm obiektyw kolorowej kamery. W między czasie członkowie załogi i naukowcy analizowali zarejestrowany obraz Titanica i spostrzegli, że wrak statku nie znajdował się w jednym kawałku, jak napisano w oficjalnym raporcie i podano do publicznej wiadomości. "To było kłamstwo. Statek leżał na dnie w dwóch częściach, wraz z czterema ogromnymi kominami" - opowiada Ballard. Wbrew przypuszczeniom wielu ludzi, tonący statek nie opada na dno prosto w dół, lecz zanurza się pod pewnym kątem. W przypadku Titanica przełamuje się i bardzo wiele przedmiotów wypada z jego wnętrza na zewnątrz. Niektóre z nich są bardzo ciężkie, jak np. sejf, a niektóre całkiem lekkie jak: krzesła pokładowe, buty. Ballard stwierdził, że za tonącym statkiem powstaje tzw. pas szczątków, ciągnącym się na przeszło milę. Spróbował więc prowadzić poszukiwania wraku w inny sposób. Doszedł do wniosku, że nie ma sensu szukanie Titanica, mającego zaledwie 30 metrów szerokości. Powinien raczej szukać jego szczątków, które po przełamaniu statku opadały na dno z wysokości blisko 4000 metrów. Decyzja badania większego obszaru w poszukiwaniu rozrzuconych szczątków zamiast mniejszego w poszukiwaniu samego statku zaowocowała odnalezieniem wraku Titanica. "Czy lepiej jest szukać czegoś o długości mili czy 30 metrów? No cóż to zupełnie inna strategia..." - stwierdza Ballard. Dzięki tej technice możliwe było odnalezienie wraku Titanica, podczas gdy innym się to nie udało. Druga wyprawa Ballarda Dr Robert Ballard powrócił do wraku Titanica w lipcu 1986 roku, tym razem z podwodnym robotem o nazwie Janson JR. ( Urządzenie wyposażono w wysokiej-jakości kamery i ogromnej mocy lampy. 28 calowy robot zbadał niedostępne rejony wraku, w tym słynną wielka klatkę schodową. Amerykanie prowadzili również badania w miejscu, gdzie w statek uderzyła góra lodowa. Jednakże, podczas tonięcia statku siła opadania wraku Titanica była tak silna, że kadłub po prostu wbił się w dno oceanu. Z tego powodu badania wyrwy były mocno utrudnione. Dzięki niezwykle doskonałym ilustracjom historyka Kena Marschalla i wręcz inżynierskiej precyzji, z jaką maluje możemy dokładnie zobaczyć, jak dziś wygląda wrak najsłynniejszego statku świata. Pomimo iż wszystkie ilustracje, przedstawiające szczątki Titanica powstały na podstawie materiałów zarejestrowanych przez sonar oraz kamery sond podwodnych, ich jakość i staranne dopracowane szczegóły pomagają oddać cały urok okrytego tajemnicą wraku. W każdej wyprawie badawczej, wiedza i talent Kena Marschalla są nieocenionym wsparciem dla zespołu. Wydobycie czy rabunek? Odnalezienie w 1985 roku przez Roberta Ballarda wraku Titanica było bez wątpienia szczytowym osiągnięciem jego kariery naukowej i zawodowej. Od tego czasu z wraku wydobyto tysiące przedmiotów. Wśród wielu odbytych ekspedycji badawczych, na pokładzie legendarnego Titanica udało się odnaleźć m. in. rzeźbę tego oto aniołka. Znajdował się on na schodach pierwszej klasy. Kontynuowane od 1987 roku przez amerykańską firmę RMS Titanic Inc wyprawy wydobywcze, pozwoliły wydobyć ponad pięć i pół tysiąca mniejszych i większych artefaktów z wnętrza oraz okolic wraku statku Titanica. Nie mając możliwości powstrzymania tego rabunku Ballard bada inne wraki w pogoni za spełnieniem swojego długoletniego marzenia: "Istotnie, szukam najlepszego obiektu historycznego by stworzyć pierwsze eksperymentalne muzeum pod wodą".

gdzie zatonął titanic mapa